Recenzja Grunt to Zdrowie
Gra planszowa Grunt To Zdrowie to nie tylko kolejna gra, dzięki której można wspólnie zabić czas w leniwe popołudnia, ale przede wszystkim nasączona ironią, satyrą i niewybrednym humorem historia o służbie zdrowia. Na szczęście, wbrew naszym narzekaniom – nie takiej, jaka panuje w Polsce. Ilustracje wykonane przez Andrzeja Mleczko doskonale wprowadzają nas w humorystyczny klimat i pozwalają doskonale wczuć się w tematykę gry, a proste zasady sprawiają, że w grę gra się miło i przyjemnie.
Na początku, zanim zaczniemy na dobre grać w Grunt To Zdrowie, każdy z uczestników powinien „otrzymać” pacjenta – w preferowanym kolorze. Do każdego pacjenta przypisane są przypadające na niego fundusze, a także żetony zdrowia. Kiedy każdy ma już swojego pacjenta, wszyscy gracze losują choroby, na które pacjent będzie cierpiał – z reguły są to dwie ciężkie, poważne choroby i 6 lekkich. Po dokonaniu tych czynności można przystąpić do prawdziwej części rozgrywkowej, w której zwycięzca wraca do pełni zdrowia!
Taki sam kolor, jaki posiada choroba naszego pacjenta, będzie posiadał również specjalista, którego zadaniem będzie nas wyleczyć. Za darmo jednak nikt tego nie zrobi, dlatego też za wyleczenie będziemy musieli zapłacić żetonami „grunt”. Oddajemy za wyleczenie tyle żetonów, ile znajduje się serduszek na karcie chorób. U jednego specjalisty mamy prawo do wyleczenia do dwóch różnych dolegliwości z tym, że będzie nas to kosztowało odpowiednio więcej gruntowych monet.
Warto wspomnieć, że akcentem dodającym grze pikanterii jest to, że do każdego specjalisty mogą dostać się tylko dwie osoby. Pierwsza w kolejce zostanie przez lekarza przyjęta bez potrzeby stosowania dodatkowych akcji, ale o drugie miejsce już będziemy musieli powalczyć korzystając z kart specjalnego przeznaczenia „Dlaczego ja?”. Wygrywa ten, kto oczywiście jest lepszy, a tym samym osoba na drugiej pozycji zamyka możliwość uleczenia się pozostałym graczom.
Po każdej wizycie u lekarza należy sprawdzić swój stan zdrowia i upewnić się, że nic nam już nie dolega. Jeśli tak nie jest – musimy oddać tyle żetonów serduszek z karty naszego pacjenta, ile znajduje się na kartach dotyczących niewyleczonych przez specjalistów chorób. Warto wiedzieć, że każdy z żywych pionków, które posiadają jeszcze żetony serduszka, bo ich brak świadczy o ich śmierci, przez cały czas gry zarabiają pieniądze, które mogą wydać na lekarstwa i dodatkowe porady lekarskie.
Gra sama w sobie jest bardzo przyjemna, świetnie zwizualizowana i dostarczająca dawki niewybrednego humoru dzięki Andrzejowi Mleczce. Warto przysiąść przy niej w niedzielne popołudnie całą rodziną lub z przyjaciółmi i posmakować prezentowanego przez grę klimatu.